trzewiki i pończochy, to atrament wylał, to połamał strzelbę, to znów koniowi ogon wyrwał i oczy wydłubał.
— Kto to zrobił?
— To Heniuś, ale nie ja, tylko tamten drugi Heniuś.
I zapewne usunęlibyśmy ten fenomen rozdwojenia Heniusinej osobistości, gdyby nie babcia, która mimowolnie stworzyła trzeciego Heniusia i już zupełnie zbałamuciła jego orjentację w rzeczach psychologji. Gdy mianowicie po dwóch dniach ostrego napadu t. zw. niegrzeczności, Heniuś wstał rankiem, nawiedzony przez anioła, babcia powiedziała do mnie:
— To jest nowy, grzeczny Heniuś, a tamten dawny poszedł sobie i nie ma go już u nas.
Heniuś był bardzo zadowolony, że jest nowym Heniusiem, ale nie mógł zrozumieć, gdzie się podział ten dawny Heniuś prawdziwy i ten drugi „tamten Heniuś“ — i który właściwie odszedł, i czy „tamten“ nie będzie znów temu nowemu Heniusiowi robił psikusów. Bo teraz jest trzech Heniusiów, i niewiadomo, który jest, a który nie jest. Słowem, powikłanie ogromne i sprawa dotąd nierozwiązana.
Ani ja, ani moja żona, nie ujęlibyśmy tych wszystkich poglądów Heniusia, gdyby nie wuj Karol, profesor i metafizyk, z którym Heniuś lubił rozmawiać. Rozmowy jego pierwiastkowo krążyły w dziedzinie przyczynowości, następnie — celowości, wreszcie przeszedł do samej istoty zjawisk (Ding an sich).
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.