Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy na tego człowieka zwrócił moją uwagę malarz Jan Latour-Latur, z którym przez jakiś czas prowadziliśmy w Warszawie bezładne, cygańsko-weneckie, nocne życie. Trzecim zatraceńcem był Kazimierz Iwonicz, który właściwie na tę drogę nas poprowadził. Zmuszony niedawno zerwać z narzeczoną, oddawał się głębokiej rozpaczy, którą zalewał winem burgundzkiem i węgierskiem; jako przyjaciele nie mogliśmy, oczywiście, Kazia pozostawiać w samotności i towarzyszyliśmy mu w jego nocnych wyprawach przeciw bogom melancholji i wspólnie piorunowaliśmy przeciw kobietom. Skutek był ten, żeśmy wracali do domu zawsze koło trzeciej lub czwartej rano, nieco podchmieleni; czasami ja odprowadzałem Iwonicza i Latour-Latura do domu, czasami znów oni mnie odprowadzali. Dodać trzeba, że Jan od czasów paryskich prowadził życie systematycznie bezładne, a ja wpadłem w okres próżniaczo-neurasteniczny i nie byłem w stanie (dlaczego? — to do historji nie należy) nad niczem pracować; całe ranki przesypiałem, całe popołudnia gardziłem sobą i czyniłem sobie gorzkie wyrzuty, a wieczorami znowu szedłem na pijaństwo; słowem, błędne koło.
Latour-Latur, patrzący na świat po malarsku, zwracał kilka razy naszą uwagę na szczególną postać,