zapalono, ale po chwili zgasła (długo nieużywana). Próbowano jeszcze dwa, trzy razy; ciągle gasła, nareszcie się udało: lampa zapłonęła ładnym błękitno-białym płomieniem. Lipski spuścił się w minutę nadół, jakby płynął po powietrzu — i wrócił do swojej celi, dokąd go odprowadził żołnierz. Gdy zaś Lipski go pytał, poco ta lampa, ów odrzekł tajemniczo:
— Kniaź przyjedzie.
Osoba, zwana kniaziem — był to komendant fortecy, którego runt, zarząd, kancelarja i karauł oczekiwały gorączkowo.
Niemniej gorączkowo oczekiwał go nasz arcymistrz kuchni — Waśka.
Kilku żołnierzom nakazano jeszcze pościnać na wałach wszystkie krzaki, aby nikt się w tej puszczy nie mógł ukryć. I tak palisada reduty nowogrodzkiej A fortu kobryńskiego twierdzy B. L. została wygolona na gładko i na długi czas pozbawiona swych ornamentów.
Jednocześnie Alesza wyszedł na plac i zaczął czytać nazwiska jakichś trzynastu więźniów, którym nakazano natychmiast upakować swoje tobołki, gdyż, dla niewiadomych zresztą powodów — mieli być przeniesieni do t. zw. „okrużnej“, mocno okratowanej budowli, poza naszą redutą, w innem miejscu twierdzy. Pozwolono im tylko poczekać na obiad. Kniaź będzie niedługo, a takich buntowszczyków, których zresztą wybrano na chybi trafi — pokazywać mu, to i niemiło.
Nadto cela Nr. 1 została zupełnie zniesiona: piętnastu jej mieszkańców rozmieszczono po innych kamerach, a trzech skazano na pobyt w okrużnej.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.