Posłuchaj. Czuję miłość ku tobie tajemną.
Ach!
Ale rozumujmy. Mieszkam z sióstr mych rojem,
Otoczona wieczystej rozkoszy pokojem,
W czarodziejskich pałacach, strojnych w chryzoprazy,
Gdzie karmią nas marzenia, pieśni i ekstazy.
Lilia otwiera dla nas kielich swój zamknięty,
Mamy rzeki, gdzie z złotem toczą się dyamenty,
Ulatujem na skrzydłach w szlak tęczy wzorzystej,
A nocą usypiamy w jakiej perle czystej,
Którą ocienia lilia rozmarzona, biała.
Stracę wszystko, gdybym ci „tak“ odpowiedziała.
Lecz wyraz ten, na który czekam, powiedz, proszę!
Precz skarby! Celem życia są szczęścia rozkosze.
Nie da ci ich dyamentów woda promienista,
Lecz boski malarz Amor, mądry kolorysta,
Lekko nam wymaluje w głębi serc obrazy,
Gdzie ujrzym lilie, gwiazdy, perły, chryzoprazy
I bardziej czarodziejskie, niźli twój, pałace.
Jedno „tak“ warto więcej, niźli „wszystko stracę!“
Pójdź do mnie!
Tak? a cnota!
Jakiż niedorzeczny
Pretekst! Cóż to jest cnota. Sprzęt bezużyteczny.