To my, siostro, zdradne, wiotkie,
Rój skrzydlaty, rój podniebny —
Skrzydeł, pieśni szumy słodkie
Na eteru fali srebrnej.
Ach, to ich śpiew!
To wiatrów są przelotne świsty,
Które milkną.
To sióstr mych, wróżek rój przeczysty,
Które mię przywołują z srebrnego promienia.
Staw usypia rozmarzony
Pośród trzcin i tataraków!
Pójdź, ulecim w górne strony
Z gromadami białych ptaków.
Masz. Zwracam ci twój pocałunek! Do widzenia!
Już jej niema! Zniknęła. W niebo uleciała,
Jak jaskółka. O, patrzcie, jak drobna, jak mała!
Rozwiane szczęście! Nigdy już jej nie obaczę!
Never more! Coż dla mnie? Ach, łzy i rozpacze!
Co czynić? Lecz to prosta rzecz. Ja się powieszę.
W Niepoznawalne z czułą mą duszę pośpieszę,
I, wynalazłszy drzewo, w którem liść szeleści,
Jak owoc na gałęziach Pierrot się pomieści —