Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzi na falach wonnych i zdobnych w szkarłaty
Uśpione złote nawy piękne jak łabędzie,
Co kołyszą swych lilij błyskawiczne kwiaty
Z tą niedbałością, w której nić wspomnień się przędzie.

Podobnie dusza moja, pełna łez i wstrętu,
Gdy spojrzy na tych ludzi, co szczęścia barłogu
Żyją, jedząc i pijąc z tego ścieków mętu,
Gdzie pod materyą znika myśl o niebios progu:

Zawiesza się u wszystkich okien na niebiosach —
I, plecy odwróciwszy od żywota kału,
Przez ich szyby skąpane w nieśmiertelnych rosach,
Które złoci przeczysty ranek ideału —

Patrzy i anieleje — i niknie powoli
— Czy tem oknem jest sztuka, czy mistyczne światy —
I odradza się, w złotej niosąc aureoli
Sny ku niebu, gdzie piękna rozkwitają kwiaty.

Niestety! tu na dole jest pan. Jego władza
Nawet mi w tem ukryciu zadaje tortury —
A nieczysta ohyda tej ziemi sprowadza,
Że czasem nienawistne mi są i lazury.

Jaźni ma, co mą gorycz znasz — czyli duch może
Potłuc te przez potwora kalane kryształy,
Bym na mych skrzydłach bez piór uleciał w przestworze,
Chociaż-bym miał w nie padać śród wieczności całej? —