Ciężki młot mój w powietrzu lekkiem bił raz w raz;
Widziałem ogród, rzekę i łąkę i las
Pod niebem wciąż jaśniejszem i różanem w zmroki.
Wstałem więc od roboty, weselem przejęty,
Żem — od świtu do nocy, bez wytchnienia zgięty
Stał nad bryłą marmuru, gdzie ciosałem boki
Wazonu, który ciężki młot mój rył w około,
W lekkiem powietrzu dzwoniąc a dzwoniąc wesoło,
U stóp mych było źródło, co leniwie płynie;
Troje trzcin tam w wieczorny patrzy cień śród drżeń.
I szedłem do swej chaty, co w oliwkach ginie —
I wracałem do głazu o rannej godzinie,
Śpiewając złotą jutrznię i weselny dzień.
Wazon rodził się w bryle. Rósł czysty i smukły,
Bezkształtny jeszcze, nagi, choć wdzięcznie wypukły.
Długie dni — dłoń leniwą w trwodze opuściwszy,
Czujnem uchem łowiłem najmniejszy szmer żywszy,
Patrząc w lewo i w prawo — i stała robota:
Nie ryłem już marmuru, nie ruszałem młota!
Woda, jak zadyszana, płynęła w strumieniu,
I z drzew sadu, kolejno, słyszałem w milczeniu,
Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
HENRYK de REGNIER.
WAZON.