Marzy o oblubieńcu nadziemskiej stolicy,
O Chrystusie, co wejrzy ku swej żałobnicy.
Ona jest w swojej celi, modli się i wzdycha —
I przed wybranym bogiem na klęczki się zniża,
Kwieciem, co środ jej duszy zakwitło kielicha,
Zasypując drogę krzyża.
Jak morski ptak polotem rozpostartych skrzydeł,
Dusza jej się unosi na wichrze organów —
I płynie we mgle kadzideł
Znużona — i oddana Panu panów —
Całą duszą rozkochaną,
Duszą swoją obłąkaną.
Dusza jej się unosi na wichrze organów,
Śród fal cudownych wiary upojenia
A monstrancya opromienia
Głowy kapłanów,
Żałobną szatą czarnych — i promiennych złotem...
— I duch jej cały drży — porwany kołowrotem.
Przeciw sobie zbuntował się duch dziewiczy,
Umarła... Już ją zakon schłonął tajemniczy.
O gdzie jest Małgorzata?
Ona jest w swoim zamku, gdzie ją troska gniecie,
Ona jest w swojej wiosce, spokojna jak dziecię,
Ona jest w swoim grobie, siejmy na nim kwiecie!