Że tylko pusty eter treścią firmamentów
I że z retort nam błyśnie śmierci tajemnica.
Oto — dymna fabryka: materya niemocna
Tocząc się — drga stężona — krwawa śród pieczary,
Gdzie w trudach się formują nowożytne czary,
W których zamiera przestrzeń, czas i ciemność nocna.
Oto dziś — patrz! — zmęczonej gmach architektury
Pod ciężarem stuletniej pracy swej ugięty,
Z którego płyną groźne krzyki i lamenty,
Wyzywające przygód piorunowe chmury.
Na drodze równej — oniemiałej
Z okiem utkwionem w świetle chwały,
Co złoci o zachodzie brzeg domów i murów —
Siwy powroźnik jasnowidzący —
Z głębi wieczoru, nimbem promieniącej,
Przyciąga widnokręgi — rzekłbyś — mocą sznurów.
Oto są widnokręgi — oto są ich zdroje:
Błyski, nadzieje, przebudzenia, boje,
Widnokręgi co jaśnieją
Jutrzejszej doby nadzieją —
Po za kresem brzegu, zdala,
Gdzie na obłokach wieczór się zapala.
W dali tam — harmonijnej i pogodnej dali —
Podwójne szczeble złota zawiesza drabina:
Marzenie i Poznanie — po szczeblach się wspina;
Chociaż z osobna wyszły — mkną po jednej fali.