Głuchej grozy i strachu lodowate siły —
Rozlane wśród tumanów w westchnieniu chrapliwem.
I Widzący czuł, jak mu staje włos na głowie,
Gdy ujrzał, jak się z mroków ta zgroza wychyli
I poznał w swoim duchu, że tu postawili
Przed laty gród męczarni wyklęci przodkowie,
Że tu jest grób Kaina na ziemi Hevili.
Tu stanął on skrwawioną stopą, zlaną kurzem
I krwawem patrząc okiem, błędnej rzekł rodzinie:
„Grób mi zbudujcie! Życia mego czas wnet minie.
Złóżcie mię swobodnego pod kamiennem wzgórzem,
Tułacz chce spać. Dość zniosłem bólów! Umrę ninie!
Ziemie, nieznane ludziom, dzikich gór pieczary,
Wyście widziały, jakem tułał się po świecie
Bezustannie. Tu staję i padam. Na grzbiecie
Połóżcie mnie w mogile, twarzą w niebios gwary
O! wy mojej miłości i rozpaczy dzieci!
Niechaj słońce spogląda i niechaj deszcz myje
Piętno, co mi nienawiść wyryła nad czołem,
Ciało moje przed głodnym sępem i sokołem
Uchroni się. Mych pustych oczu mrok nie wyje;
Bojaźliwi zamilkną nad mej śmierci dołem.
Ale niech jęki wichrów, niech groza katuszy
Czuwań nocnych, niech głodu ból, niech błąkań zwiry,
Niech żałoby wczorajsze i dzisiejsze kiry,
Niechaj agonia światła napełnia me uszy
I huczy w mojem sercu, jak potoku wiry!“