Przestały huczeć młyńskie kamienie,
Zapanowały mrok i milczenie.
Lecz za to w karczmie rozgwar niemały:
Brzmią dźwięki pieśni — grają cymbały —
Tańczą chłopaki rozochocone,
Aż trzeszczą w oknach szyby wstrząśnione.
— Hej-że karczmarko, złota dziewczyno,
Staw tu przed nami najlepsze wino
Niech będzie stare — niech będzie czyste —
I, jak mój młody konik, ogniste.
— Hej-że Cyganie! Zagraj na dudzie —
Tańcujmy żywo! tańcujmy ludzie.
Całą mą sakwę wytańczyć muszę,
Muszę wytańczyć całą mą duszę.
Wtem od ulicy w okno ktoś wali.
— Chłopcy, mniej wrzawy róbcie na sali.
Wielmożny pan nasz spać chce w tej porze,
Przez wasze krzyki usnąć nie może.
— Niech czarci porwą twojego pana —
I ty, służalcze, idź do szatana!
Hejże, Cyganie, zagraj na dudzie:
Tańcujmy dalej, tańcujmy ludzie.
Znów bicie w okno gromadka słyszy.
— Niech się panowie weselą ciszej,
Niech Bóg wam szczęści. Tak późna pora...
Biedna matula moja jest chora.