Nie usłyszy mię we wsi lud boży,
Gdyż wieś leży ztąd o pół godziny
Drogi, hen! tam w korycie doliny.
Czy przez okno skoczyć mam? Zaiste,
Gdym był jeszcze małem, zwinnem dzieckiem,
Gdym na drzewie wiśnie rwał soczyste,
Przed strażnikiem kryjąc się zdradzieckim,
Częstom skakał z wysokości drzewa.
Lecz to dzisiaj trudne. Dziś upływa
Czwarty krzyżyk życia nad mym włosem.
Męski wiek nad siłą moją cięży,
Skok tak wielki pewnie mię zmitręży,
I złamany kark będzie mym losem.“
Tak myśl z myślą, tocząc bój zażarty,
W kotle tęgiej głowy się przewija,
Tego męża cnego, co mu czwarty
Czwarty krzyżyk życia teraz mija.
I rozmyśla dalej i, markotny,
— Muszę inny znaleźć plan — wyrzecze —
Albo noc tu przeleżą samotny,
A bez ludzi wiekiem czas się wlecze.
I przez okno spojrzał — i na skrawym
Punkcie niebios utkwił wzrok ponury
I spoglądał, jako bocian, który
Nieruchomy czyha ponad stawem
Na obfity łup, który zaniesie
Swym pisklętom na słomianej strzesie.
Nagle więzień — „Mam już, mam! zawoła
I twarz jego błyszczy tak wesoła,
Jak, naprzykład, ziemia się raduje,
Gdy z niej słońce promienne zdejmuje
Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.