Nie napiętnuje zbójcy ramienia,
Na wszystkich żywych mam podejrzenia!
— Niech przyjdzie druhów gromada szczera!
Młodych rycerzy szereg wnet stawa
Smutni widokiem krwi bohatera
Co go nie bitwy porwała sława;
I przeszli: rana ciągle nie krwawa.
— Niechaj dwór cały i wiejski lud
Stanie nad trupem!.. Idą ochoczo —
Przejdą kolejno — lecz próżny trud —
Na bohatera smutne łzy toczą —
Łzy żałośliwe krwi nie wytłoczą!
— Niech przyjdzie matka, siostra jedyna! —
Siostra ma w oku połysk cmentarny,
Matka przypada z jękiem do syna,
Ale trup milczy na ten krzyk gwarny,
A w ranie krople suchej krwi czarnej.
— Niech jego luba wreszcie tu stanie,
Niech Abigiela zjawi się tkliwa!
Zbliża się... Oko utkwiła w ranie —
Idzie bez ruchu, rzekłbyś, nieżywa...
I nagle z rany krew mu wypływa.
Ona nie płacze, ona nie wzdycha —
Ale rękami skronie ugina...
Nastaje chwila straszliwie cicha
I krew we wszystkich żyłach się ścina.
— Dziewczyno, tyś mi zabiła syna!