Jam jest najnieszczęśliwszy śród was, moich braci!
Wam nieznana ta boleść wewnętrznej postaci.
Jeżeli kiedy światło dostrzegą me oczy,
Wnet moc zwątpień ponura źrenicę mi mroczy.
Biada! człowiek, las, morze — trwa wciąż w niepokoju
Ale ten, co w surowym rozmyślania znoju
Zawsze pełen wzniosłości, na szczyt ducha stromy
Pnie się, aby osiągnąć spokój nieruchomy,
I gardzi pokusami znikomego świata,
Ten widzi, jak mu w sercu błyszczy Bhagavata...
Jak mu jaśnieje miasto, dolina i góra,
Kwietne łąki słoneczna ozdabia purpura.
I słucha harmonijnych pieśni pełnych czarów,
Kobiet błękinookich i szczęsnych Kinnarów.
I gdy nad ziemię, morze światła się rozpala,
Próżna szczęśliwość zmysłów znika, jako fala...
Lecz wnet się zapomina wczorajszych rozkoszy,
I nic, nim się w Nicości grobach nie rozproszy,
Nic nie moje uciszyć tej żądzy straszliwej!
Głodzie nienasycony, wiecznie prawdy chciwy!
Gdybyś nie był najmilszym i najsłodszym bogiem,
Własny duch i świat cały byłby mi złowrogim!
O, szczęsny Bhagavato, stulistny lotosie!
Jeśli spocząć u ciebie leży w moim losie.
Spraw, niechaj mnie opuści moc zwątpień straszliwa,
Niech pogrążę się w tobie, jak się w morze wpływa!
Tak płakali ci mędrcy w gęstwi trzcin nadrzecznych;
Twarze ich zwilgotniały od tych jęków wiecznych,
I rzeka odjęknęła na ich smutne głosy.
Noc ponura zajęła ziemię i niebiosy;
Zamilknęły ptaszęta w gajowych zieleniach,
I tulą się do gniazdek, by usnąć w marzeniach.
Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.