Dziewico, to wspomnienie zgładź we mnie ponure,
Zgładź we mnie wszelką uczuć śmiertelnych naturę.
Witaj piękna dziewico, pełna promienności,
Bielejsza od łabędzi i słoniowej kości,
Której ramię pod gęstym włosem się ugina!
Przyjmij, o piękna Gango, hołdy od bramina.
Ból mój jest większy, niźli serca twego tkliwość,
Bogini! Nieskończona dręczy mię wątpliwość.
Podobne wędrowcowi zbłąkanemu w lesie,
Serce moje w rozpaczach ciemnej nocy rwie się.
Dziewico! któż ukoi ból mego zwątpienia,
I powie mi początek i cele istnienia?
Pod księżyca promieniem, nad wód niemych brzegiem,
Tak mędrcy niespokojni mówili szeregiem.
Kiedy takie cierpienie wasze serce rani,
Nierozumnie jest czekać, o mili bramani.
Próżne długie rozmowy, gdy gotowe leki;
Wstańcie więc i opuśćcie brzegi świętej Rzeki!
Wstańcie więc i opuśćcie gęstwie tego lasu!
O mędrcy, drogę wielką macie! mało czasu!
Za rzekami, strojnemi w lotosową ciszę,
Które tchnienie życiowe w łożyskach kołysze,
I gdzie boski Kajlasa pośród gór opoki
W najwyższe nieba szczyt swój unosi wysoki,
Tam, w liści purpurowych gęstwiny osnuty,
Pomiędzy rajskie pawie i święte koguty,