Starcze, niepokój we mnie gore tajemniczy.
Nędzne me serce, pełne troski i goryczy.
Rzekłeś w sercu mem rana. Jam słaba, niegodna.
Bogi każą, mi wypić czarę hańby do dna...
Przyznaję i powiadam, jak widzisz, w rumieńcu,
Przyznaję, że mi tęskno po obcym młodzieńcu...
Jego męskiej postaci wdzięki nieprzeparte —
Dotąd jeszcze w mem oku stoją niezatarte.
Kocham go, o Erosie — oto twe zabawy —
Mów, że mój mąż szlachetny i że godzien sławy,
Starcze! i że zapewne w duszy mej zepsutej
Jakiś sen zapanował chmurami osnuty..
Mów, że Atryd mię kocha i że w tym momencie
Płynie ku mnie po morza burzliwym odmęcie;
Że mnie powierzył życia swego cześć — i że go
Kocham! O zgrozo! Plemię ty bohaterskiego
Atreusza! Ananke! Dnia straszne promienie,
Wy żarzące zbrodniczej miłości płomienie —
Napróżno! Przy nim serce me weselem dysze —
On mą chwałę unosi i dni moich ciszę...
Bogowie, w których łonie wszechpoczątki leżą —
Stosownie do serc naszych mocy — zło nam mierzą!
I w działach — jakie dają przeróżnemi losy —
Najlepszym wymierzają najmocniejsze ciosy!
Pewni, że każdy człowiek cnotą swoją zbrojny,
Nigdy niezwyciężony, zawsze jest spokojny...
Precz odepchnijcie gościa, tęgie mury Sparty,