Ostatnia scena, jaką miałem z Emilją, spowodowała zerwanie, jak mi się zdawało, ostateczne. W gruncie przyczyna była błaha.
Przeczytaliśmy w dzienniku wiadomość, że piękna p. Irena K. wyszła zamąż. Znaliśmy ją oboje — i zacząłem wychwalać jej osobę: jej piękność, inteligencję, dobroć, szlachetność. W Emilji naraz zbudziła się nieokreślona zazdrość i zrobiła mi gwałtowną scenę, a że miałem właśnie rozmaite przykrości i byłem nieco rozdrażniony, zacząłem jej również czynić wyrzuty z powodu różnych momentów jej niewłaściwego zachowania. Mała ta burza tak jednak oddziałała na mnie, żem postanowił z Emilją zerwać na zawsze, przeczuwając, że przygoda dzisiejsza jest wróżbą i postacią całego naszego życia w przyszłości.
Pożegnaliśmy się zimno — i opuściłem jej dom, aby już tu więcej nie powrócić. — Byłem — po tem zerwaniu — nie tyle smutny, ile raczej zły na samego siebie. Popełniłem cały szereg błędów i czułem do siebie żal za popełnione błędy. Rozważałem je teraz poszczególnie i mimowoli wszystko to rosło mi w wyobraźni do niesłychanych rozmiarów; w gruncie całe jej wystąpienie nie świadczyło o niej ujemnie. Coraz bardziej chwytałem samego siebie na grzechu „niedorzeczności“; bo jeżeli Emilja z nieuzasadnionej zazdrości uczyniła mi gwałtowną scenę, to ja powi-
Strona:Antoni Lange - Róża polna.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
POJEDNANIE.