dzimy! — mówił Kowal do swoich potwornych towarzyszy.
A obok studenta, jak cień nieodstępny, tkwił zawsze młody Buszak. Stał się adjutantem „burchana“, jak nazywał z całym przekonaniem Kowala. Był on narzędziem posłusznym i oddanym w jego ręku, wiedział o wszystkiem co się działo na wyspie, rozdzielał ludzi na oddziały dla wykonania różnych robót, umiał z każdym dojść do porozumienia, był niezastąpionym pomocnikiem Kowala w jego nadzwyczajnym przedsięwzięciu.
Jako lekarz, student po paru miesiącach zauważył, że pochłonięci pracą ludzie mniej myśleli o swojej chorobie, szczególnie dotyczyło to zadżumionych, którzy jakgdyby odrodzili się. Choroba ta, powoli trująca organizm Azjatów, widocznie zatrzymała się w swoim dalszym rozwoju. Dobrze odżywiani, zajęci pracą, ustawicznie podbudzani energją Kowala i Buszaka, ludzie nabrali ciała, cery, świeżości, mięśni — siły i sprężystości.
Patrzyli jak w tęcze w spokojną i pogodną twarz Kowala i w mózgach Azjatów i nie wiele inteligentniejszych od nich syberyjskich chłopów krzepła myśl, że wśród nich przebywa jakiś czarownik, a może, jak w to święcie wierzył Buszak, dobre bóstwo.
Gdy Kowal widział, jak z nędzy i rozpaczy chorzy krok po kroku podnosili się do życia ludzkiego i do nadzieji, jakaś fala wielkiej i gorącej
Strona:Antoni Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1924).djvu/103
Ta strona została przepisana.