łodzie tubylców północnych: ostjaków, samojedów i korelów, wypytywano, dokąd płynie i skąd. Naradziwszy się z mapą, odpowiedział, że jest z Archangielska i płynie do Norwegji. Podziwiano, że był samotny, ale on nie zatrzymywał się i płynął dalej, już nawet nie bardzo dbając o to, czy brzegi są blisko, czy daleko.
Pewnego dnia spotkał odrazu kilka statków i całą flotylę czółen rybackich; dowiedział się, że jest w pobliżu portu norweskiego Wardo. Postanowił zatrzymać się tu, wypocząć i na ludzi się napatrzyć, ich widokiem i głosami się nacieszyć.
Zawinął więc do Wardo, gdzie miał zamiar zabawić dłużej, lecz prawie natychmiast był zawezwany do biura portowego; jakiś urzędnik zaczął go pytać o dokumenta, o flagę i o port, do którego był przypisany jego „okręt“. Ponieważ Radkiewicz nie mógł zrozumieć urzędnika, zaproszono jakiegoś Rosjanina, który, dowiedziawszy się, że Radkiewicz jest zbiegiem, zaczął podbudzać przeciwko niemu urzędników norweskich. Po trzeciej wizycie do biura Radkiewicz zrozumiał, że może być aresztowany, więc, powróciwszy na „Nadzieję“, podniósł żagle i popłynął, korzystając z tego, że zmrok już zapadł.
Dalsza jego podróż wzdłuż brzegów Skandynawji odbyła się bardzo pomyślnie. Już się nie krył wcale, w portach śmiało oświadczał, że
Strona:Antoni Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1924).djvu/29
Ta strona została przepisana.