na dzień i czekali na wieści od tamtytch. Lecz wieści nie przychodziły. Spochmurniała twarz chorego, i coraz częściej, sprawiając mu ostry, nieznośny ból, przeszywała mózg myśl, pełna gorzkiego zwątpienia.
— Czyżby i oni, przyjaciele z dni dziecinnych, rodacy, nie dotrzymali obietnicy i pozostawili nas na pastwę losu? Czyż to być może?!
Nie chciał dać samemu sobie odpowiedzi na to pytanie, gnębiące go coraz częściej. Nie odpowiedział też nań i teraz, tylko wargi zacisnął i znowu zamyślił się głęboko.
Była to właśnie wigilja Bożego Narodzenia, a on nie miał, ani na wieczerzę tradycyjną, ani na upominki dla żony i córeczki, ani na choinkę, którą już był upatrzył na łodzi jakiegoś rybaka z Kabylji, z przeciwległego brzegu zatoki.
Westchnął i bez celu powlókł się dalej. Nie spostrzegł nawet, że wszedł na ulicę Bab-el-Oued, i tu nagle uderzył go dziwny w swej architekturze niemal pogańskiej kościół Notre-Dame des Victoires. Ogromna, ośmiokątna kopuła nad ciężkim kwadratowym budynkiem z olbrzymich, ociosanych głazów wywołała wspomnienia o historji tej budowli.
Niejaki Piccini, Włoch, krewny dwóch kardynałów, nagle wyemigrował w 1617 roku z Florencji do Algieru. Tu przyjął muzułmanizm, stał się gubernatorem i zarazem potężnym korsarzem, znanym pod imieniem Ali Bicznin, który był postrachem dla kupców, pływających po morzu Śródziemnem. Ten to Ali zbudował meczet Proroka, który z 1843 roku opuścił święty „mihrab“, ustępując miejsca Chrystusowi.
Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/30
Ta strona została skorygowana.