zmuszony przedzierać się przez gąszcz, chwilami nawet posiłkując się toporkiem. Wreszcie dotarł do brzegu wartkiego potoku, napił się i siadł na brzegu w cieniu zwisających gałęzi drzew. Siedział długo, o niczem nie myśląc, aż ocucił go jakiś szmer. Obejrzał się i drgnął. Na przeciwległym brzegu potoku stała młoda kobieta. Pochyliła się nad prądem, dłonią czerpała wodę i piła. Upadłszy na trawę, zaczęła powolnemi ruchami rozpuszczać włosy, związane rzemykiem, późnej weszła do potoku, długo w nim się pluskała, rozrzucając dokoła mieniące się na słońcu strugi i krople wody.
Nagga siedział nieruchomy, jak głaz, patrzał i czekał, aż kobieta wysuszyła wiotkie ciało i stanąwszy nad wodą, pochyliła głowę.
Fala gęstych włosów, jak wodospad, padający z gór, zwisła nad ruchomem zwierciadłem potoku. Kobieta przyglądała się sobie, podnosząc lub opuszczając włosy, obwijała niemi szyję, upinała na czole lub ztyłu głowy w wielki węzeł i przeciągłym głosem śpiewała.
Nagga podniósł się i chciał coś powiedzieć do niej, lecz kobieta dojrzała niewidzianą nigdy istotę, zerwała się i pomknęła ku zaroślom. Nagga przebrnął potok i popędził za nią. Człowiek równiny i myśliwy, umiejący doganiać sarny w biegu, sadził przez gąszcz, jak jeleń. Gdy kobieta wybiegła na obszerną polanę, wypadł też na nią mknący olbrzym.
— Stój! — ryknął Nagga, starając się nadać swemu głosowi dźwięk przyjazny. Kobieta z przeraźliwym krzykiem, wyciem i piskiem pędziła dalej.
Nagga w kilku susach był już przy niej, dognał,
Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/45
Ta strona została skorygowana.