Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Oznacza ono znużenie, upicie się, obarczenie żołądka, długą, przymusową wstrzemięźliwość i posiada jeszcze około dziesięciu innych zastosowań, których nie można znaleźć w żadnym słowniku). Czy pan nie uważa, że wino w tych szerokościach szkodzi? Przynajmniej nauka głosi...
— Niech mi pan nic o nauce nie mówi! — zaśmiał się czcigodny p. Glacier. — Wie pan, tu do nas przyjeżdżają różni uczeni, coś badają, coś sprawdzają, a prawie wszyscy są krótkowidzami i cierpią na ostry katar kiszek. Nic dziwnego, że nic tu u nas nie widzą i że im szkodzi szklanka dobrego wina. Co do mnie, to ja na przestrzeni stu kilometrów kwadratowych znam każdy kamień, a piję już od 30 lat bez przerwy. Wobec tego spodziewam się, że nie odmówi mi pan przyjemności pokazania mu jednej miejscowej osobliwości?
— Co to ma być? — spytałem.
— Ruiny zamku Ibrahim ben Izmaił-Dzi-el Nun — odparł, biorąc swój hełm i ciężki kij.
Wyszliśmy na jedyną ulicę Tek-Delfu i, przeszedłszy osadę, zaraz za białą kopulastą kubbą weszliśmy na niewysoki pagórek, którego stoki były pokryte szczątkami czarnej i czerwonej cegły. Na szczycie pagórka pozostały resztki muru czy, może, baszty, a o kilka staj dalej ocembrowanie studni, otoczonej dużemi, dobrze odpolerowanemi płytami żółtego onyksu. Zajrzałem do niej. Wionęło z niej zgnilizną, zimnem i wilgocią. Podniosłem kamyk i rzuciłem go do czeluści studni. Dopiero po kilku sekundach usłyszałem głuchy plusk wody.
— Tak, panie! — uśmiechnął się p. Glacier, —