Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Ibrahim, nie mógł pozostać bezczynnym, porzucając przepych dworów królewskich i zgiełk bitew dla życia odludka na pustyni! Nielogiczne to i niczego nie objaśnia! Przyczyny były inne i głębsze, bo ludzkie! Opowiadano mi o tem tu w Tek-Delfie, a ja mogę powtórzyć, jeżeli pan tego sobie życzy? Otóż w dobie rokoszu kuzyna, waleczny Ibrahim przyjmował udział w turnieju w Aranjuezu, na dworze jednego z książąt Alba, który miał narzeczoną cudnej piękności. Czarnowłosa, czarnooka, o ustach jak dojrzały pęknięty owoc granatu, zęby ubiegające się o lepsze z białością śnieżnych szczytów Sierra-Newady, o małych, pięknych rączkach i nóżkach, zwinna jak wąż, i zdradliwa jak wąż, a ognista, jak pantera, — taką była donna Izabella Padilla di Strega...
Monsieur Glacier zamyślił się na chwilę, a później, śmiejąc się głośno, rzekł:
— Proszę nie myśleć, że to ja tak wyidealizowałem mademoiselle Isabelle! O, nie! Wszystko to pod jej oknami wyśpiewywał waleczny Ibrahim, a piosenkę tę do naszych dni przechuwują koczownicy beduini, spędzający w tych okolicach zimę. Pannie zaimponował czarny rycerz w srebrnej zbroi i z białym pióropuszem na hełmie, gdyż wszystkie zdobył nagrody na turnieju dorocznym.
Strzelała więc w jego stronę ognistem okiem z pod opuszczonych, złotym pudrem posypanych rzęs, a dziki wojownik oddał jej swe serce, nie znające trwogi i zdradliwości niewieściej. Widzała to piękna Izabella i, nie uważając czarnego rycerza za człowieka, tak samo, jak teraźniejsze panie i panny spoglądają na wyfraczonych murzynów, postanowiła go