Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/67

Ta strona została przepisana.

posiada miljony i rzeźnię, więc oboje mają duże szanse na ozdobienie szyldu rzeźnika koroną hrabiowską i na oparcie herbu arystokraty o kiesę miljonera-parwenjusza... Selima to rozumie i, jak pan widział, płacze. Tymczasem nie ma innych sposobów walki...
— Ale może znajdzie? — zadałem pytanie.
Długo milczał, a później mruknął, nie patrząc na mnie:
— Zwróci się po radę do czarownika, a gdy to nie pomoże, podając kawę, wsypie do filiżanki inżyniera lub amerykanki trujących ziółek, sama zaś zbiegnie na pustynię, gdzie albo zginie z głodu, albo natrafi na czarne namioty Beduinów i razem z koczownikami, tęskna i ponura, będzie wlokła obmierzłe jej życie, którego pasmo przerwać może tylko Allah.
Urwał, gdyż od strony szosy wjeżdżało do osady kilka samochodów, świecąc latarniami i hucząc ochryple. Gdy przesuwał się koło nas pierwszy z samochodów, spostrzegłem szoferującego młodego, przystojnego mężczyznę, a obok niego wysoką, wiotką blondynkę.
— I love You, Henry! — doszedł mnie wzruszony głos Amerykanki.
— Czy to ten inżynier? — zapytałem, a gdy otrzymałem od p. Glacier twierdzącą odpowiedź, dodałem:
— Czy nie myśli pan, panie Glacier, że, być może, wasza osada wkrótce będzie się nazywała — Tek-Delf-Selima?