Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/71

Ta strona została przepisana.

oczyła już obudzenie się żółtego kontynentu, może więc przeoczyć też obudzenie się — czarnego. Zbadanie stanu tej kwestji stało się mojem zadaniem w odbytej podróży po Afryce Północnej.
Zwiedzając Marokko (Maroc), Algerję i Tunis, miałem sposobność rozmawiania z bardzo dobrze poinformowanymi w poruszanej przeze mnie sprawie urzędnikami francuskimi, z Arabami, z uczonymi mułłami i z wieśniakami.
Uderzyły mnie dwie rzeczy niemal odrazu na wstępie na ziemię afrykańską w Oranie. Jest to uświadomienie ludności arabskiej, berberyjskiej, kabylskiej i drobniejszych szczepów o zachodzących na Bliskim Wschodzie i w Egipcie wypadkach budzącego się Islamu i o... komunizmie rosyjskim. Naturalnie, że tylko dobre strony komunizmu, propagowanego przez Moskwę, były znane ludności afrykańskiej, co odrazu pozwalało podejrzewać importu agitacji na rzecz Sowietów.
Co do stosunku do wypadków, związanych z kwestją Islamu, to głównem centrum informacyjnem jest Fez, to gniazdo wszelkich spisków i intryg arabskich dysydentów. Stąd idzie uświadomienie i agitacja po całej Afryce francuskiej, w jakim celu posługują się agitatorzy wpływowemi medersa, mułłami i studentami. Taki system jest stosowany tem łatwiej, iż do agitacji pan-islamu dołączony został ruch przeciwko panującemu w Marokku sułtanowi i jego protektorce — Francji.
Zdawałoby się, że nic niema łatwiejszego, jak podnieść sztandar ogólnego powstania, tembardziej, że tuż obok w hiszpańskiej zonie za grzbietem Riff