Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/72

Ta strona została przepisana.

już wre pomyślna walka Abd-El-Krima z Hiszpanami, a bandy tego przewódcy kilkakrotnie wrywały się na terytorjum francuskie od północy. Jeszcze istnieje jedna okoliczność, która mogłaby ułatwić powstanie: jest to ciągle trwająca walka pomiędzy francuskiemi oddziałam, a niepodległemi plemionami na południu w rejonie Taza i na północy — w rejonie Ain-Arscha i innych.
A jednak takiego powstania podnieść kierownikom pan-islamizmu nie udało się dotąd. Starałem się wyjaśnić sobie przyczynę tego drogą rozmów z tubylcami.
Nie będę zatrzymywał się długo nad tem, że zastosowana w tych kolonjach francuska polityka kolonizacyjna jaknajmniej podrażnia i ubliża miejscowej ludności w ich wierzeniach religijnych, prawie koranicznem i obyczajowem i w życiu codziennem.
Właśnie w Salé, leżącem tuż obok Rabatu, stolicy protektoratu, miałem rozmowę z wyraźnym przeciwnikiem wpływów francuskich śród tubylców. Mój rozmówca, po wymianie zdań, wykrzyknął z niecierpliwością:
— My robimy wszystko, aby zmniejszyć wpływ i urok Francuzów, lecz nic zrobić nie możemy, gdyż oni potrafili przywiązać do siebie serca tubylców!
Dla mnie to wyznanie było całkiem miarodajne i takiem pozostaje teraz, gdy odbiegam myślą wstecz i widzę północną francuską Afrykę po jej zwiedzeniu. Ludność, która niedawno jeszcze cierpiała od bezprawia w sprawach podatkowych, poborów do wojska, rekwizycji etc., obecnie rządzi się podług ogólnego i stałego prawa, ujmującego prawo Koranu i wszel-