Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/87

Ta strona została przepisana.

mu się przyglądał, sprawiał mi wrażenie maszyny, pozbawionej duszy i nerwów.
Schylał się po muszlę, otwierał ją błyskawicznem uderzeniem noża, wyrzucał mięczaka do kubła, ciskał na stronę muszlę i znowu się schylał, ani o setną część sekundy prędzej, ani o jeden milimetr niżej i znowu powtarzał cały cykl czynności.
Po godzinie uderzył dzwon, zawieszony przy stole sędziów.
Zaczęła się długa procedura obliczania, aż nareszcie prezydujący oznajmił:
— Rekord zeszłoroczny pobity. Rekord Billy Clagg‘a 2707!
— Hurra! — zawył tłum, który wszędzie i zawsze w chwili podniecenia wyje, a ponieważ prawie wszyscy widzowie porobili zakłady, więc podniecenie było wielkie i tu, na tej walce z ostrygami.
— All right! — odezwał się Billy, gdy krzyki ucichły. — Niech gentlemeni zwrócą też uwagę na to, że gotów jestem pójść o zakład, że nie więcej od 10% mam pokaleczonych ostryg. Czysta robota!...
Billy Clag otrzymał swoje 1000 dolarów i założył własny bar, na którego szyldzie przeczytałem w kilka dni po konkursie:
— Ostrygi w barze recordsmana Billy Clagg‘a są żywe, świeże i nigdy nie pokaleczone. Za jedną pokaleczoną zwracam szanownej publiczności tuzin innych!
Do baru Billy mogłem się docisnąć dopiero przy pomocy samego właściciela, który uraczył mnie najwyborniejszemi blue points i flaszką bezalkoholowego elu imbirowego.