Strona:Antoni Ossendowski - Po szerokim świecie.djvu/89

Ta strona została przepisana.

niej, przeniósłszy się na stałe do Petersburga, zapomniałem o nich zupełnie.
Nagle legenda o Królu Świata odżyła. Było to w roku 1920 i 1921, gdy odbywałem swoją niezwykłą i niebezpieczną podróż-ucieczkę z Sowieckiej Rosji przez Syberję i Środkową Azję, którą przeciąłem w warunkach bardzo ciężkich od gór Sajańskich do obwodu Koko-Nor w kierunku północno-południowym i od obwodu Kobdo na zachodzie, aż do brzegów Pacyfiku — na wschodzie.
Opisałem tę podróż i swoje obserwacje z dziedziny folkloru w książce „Bêtes, Hommes et Dieux“. [Paris 1924, Librairie Plon-Nourrit]. Książka ta narobiła dużo szumu i wznieciła przeciwko sobie energiczną walkę, prowadzoną przez rząd Sowiecki za pomocą cudzoziemskich sojuszników: p. p. Swen Hedina, d-ra Montandon i innych.
Cała ta pseudo-naukowa kampanja przeciwko mojej książce, nie mającej charakteru „naukowości“, była tak wyraźnie tendencyjna, że nie trudno mi było dowieść, kto stał poza plecami moich oponentów. Zresztą dalsze wypadki, jak naprzykład, skazanie p. Montandon do więzienia za oszczerstwo, dopuszczone względem redaktora „Gazette de Lautanne“ na rozkaz bolszewickich agentów w Szwajcarji, dowiodły tego w całej pełni.
Jednak podczas tej polemiki, zresztą jednostronnej, wyłoniła się jedna okoliczność, która już obecnie zatacza coraz szersze koła zainteresowanych osób, a szczególnie powinna obchodzić teozofów.
Moi przeciwnicy powątpiewają co do autentyczności legendy o podziemnem państwie twierdząc, iż