Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/132

Ta strona została przepisana.

cych, łodzi podwodnych i oszukańczych pełnych hypokryzji konferencyj międzynarodowych.
Weszli do świątyni.
Jakaś surowa prostota i zimna uroczystość uderzała wewnątrz starego budynku. Nie było tu żadnego posągu Mędrca, tylko tablice, poświęcone pamięci jego i jego najznakomitszych uczniów, stały na rzeźbionych z kamienia postumentach, na ołtarzu, w pobliżu i dalej — wzdłuż ścian. Tablica, poświęcona Konfucjuszowi, wznosiła się pośrodku, w obszernej alkowie i zdaleka widniał napis „Siedziba duszy najsławniejszego nauczyciela starożytności“.
Duża kadzielnica, świeczniki i wazy dla kwiatów ofiarnych wykute są w granicie i stoją na granitowym ołtarzu. Granitowe kolumny podtrzymują ciężki o chińskiej architekturze dach. Tu za czasów imperjum raz do roku wnoszono tron bogdochana i cesarz wykładał zasady nauki Konfucjusza mandarynom, poczem składano ofiary z baranów, kozłów, ptaków, wina, owoców i kwiatów. Paliły się wonności i kadzielnice i w strugach dymu unosiła się dusza mędrca.
Wolf wskazał towarzystwu na szereg mniejszych tablic, ustawionych w osobnej sali i szepnął:
— To są pomniki kobiet słynnych z cnotliwości...
— To nie dla nas!.. — szepnęła z filuternym