Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/135

Ta strona została przepisana.

napisów zginęła, lecz jeszcze w III wieku przed Chrystusem, z rozkazu władców Chin porobiono kilka ścisłych wzorów.
Przy wyjściu ze świątyni Malecki bardzo zimno pożegnał hrabinę i jej towarzyszy i, nie oglądając się, wszedł do samochodu. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy Wolf go zapytał:
— Więc do hotelu?
— Tak, do hotelu — odpowiedział Malecki. — Te zbyt współczesne niewiasty obraziły cienie wieków. Wrażenia moje pierzchły, rozwiały się jak dym. Nie mogę tymczasem odpędzić od siebie wspomnień o tak nieodpowiedniem towarzystwie do oglądania świątyni mędrca Kon-Fu-Tze i starożytnych kamieni legendowego Ju.
W hotelu zjedli obiad razem. Wolf, paląc cygaro, długo jeszcze w hall‘u opowiadał o starych Chinach, zachwycając się najbardziej tem, że w kultach, uznanych i praktykowanych przez Chińczyków, nigdy nie było pierwiastku krwiożerczego lub rozpustnego, czem nie mogą pochwalić się inne kultury przedchrześcijańskie.
Już zupełnie ściemniało, gdy Wolf zaczął żegnać swego nowego przyjaciela.
— Więc jutro do świątyni Nieba i do siedziby wspaniałych władców Chin, boskich bogdochanów? — zapytał Niemiec.