Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/137

Ta strona została przepisana.

łości, źródła szczęścia i szlachetnego istnienia na ziemi?
Mądry Konfucjusz, z taką starannością ustalający najlepsze i najtrwalsze stosunki pomiędzy ludźmi, z pewnością rozmyślał nad kwestją miłości kobiety do mężczyzny — szepnął do siebie Malecki. — Powinien był rozmyślać, gdyż wiedział jak silny jest wpływ kobiety na życie mężczyzny, społeczeństwa i ludzkości. Nie mógł tego nie wiedzieć i o tem nie myśleć bo inaczej, wobec ogólnej pogardy Chińczyków i innych Azjatów dla kobiety, jego naśladowcy nie dopuściliby ubóstwiania cnotliwych, uczonych, utalentowanych kobiet, jak to widziałem dzisiaj w świątyni „Nauczyciela miljardów wieków“. A tymczasem... panna Orliczówna i obok — zapatrzony w nią książę Razza!...
Malecki długo chodził po pokoju, myślał, oburzał się i przeklinał.
— Przecież nie kocham się w Halinie? — rozumował. — Tymczasem przykro mi niewymownie, że zobaczyłem ją taką... taką zwykłą... Zdawało się, że spotkanie z Aurą powinno było bardzo mnie wzruszyć. Przecież na jedno jej skinienie porzuciłem wszystko w Japonji, przyjechałem tu, zmieniłem swoje plany, czułem, że gdyby kazała mi pozostać przy sobie na zawsze — pozostałbym, aby patrzeć w jej oczy i oczekiwać chwili, gdy zmysły, kaprys, czy litość rzu-