Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/146

Ta strona została przepisana.

sklepów o rzeźbionych i pozłacanych fasadach i bijących w oczy szyldach. Wszędzie powiewały długie, barwne flagi z nazwą sklepów, teatrów, restauracyj i z krzykliwemi reklamami w rodzaju takiej, naprzykład, jaką odczytał Wolf: „Kto będzie jadł płetwy czarnego rekina w hotelu „Radość wiosennej jaskółki“, ten dożyje czasu, gdy wnuk jego będzie liczył 82 wiosny!“.
Boczne, wąskie uliczki były zabudowane wysokiemi kamienicami, mieszczącemi wspaniałe sklepy i składy handlowe. Tu gromadziły się towary z całych Chin. Jedwabne tkaniny z Kantonu i Szanchaju, najlepsze gatunki herbaty z Honaniu, Kiangsi i Fukiena, wyroby bawełniane, z bronzu, srebra i złota, drogocenne przedmioty zbytku i kultu, ze złota, chryzoprazów, ametystów, berylów, topazów i barwnego agatu; arcydzieła wprawnych chińskich jubilerów, rzeźbiarzy i malarzy; składy najdroższych przysmaków: gniazd jaskółczych, płetw rekinów, trepangów, rzadkich gatunków ryb morskich, wodorostów, cebulek górskiej lilji „sarana“, wędzonych dzikich indyków, przywożonych z Tybetu i Mongolji; szynki dzikich osłów. Trochę dalej ciągnęły się jedna za drugą księgarnie, zdradzające poszanowanie do drukowanej bibuły. Tu Małecki podziwiał wyszywane jedwabiem portrety najznakomitszych ludzi Chin, a więc Lao-Tze, Konfucjusza, Mencjusza, Li-Chun-Czanga, Juan-Szi-Kaja, wo-