Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/148

Ta strona została przepisana.

przekazali stróżom miejskim zaledwie 5.000 taelów na oświetlenie placów. Lecz stróże też znali prawo „Squeeze“, a więc wynajęli kilku kulisów i kazali im postawić na każdym placu po jednym słupie z papierową latarką, asygnując na to 200 taelów. Kulisi z chwilą ich zaangażowania stali się też funkcjonariuszami państwowymi, więc pobrali dla siebie znaczną część tej sumy i zakończyli plan oświetlenia placów w ten sposób, że kupili kilka glinianych lampek z łojem i knotem bawełnianym i na każdym placu zapalili tegoż wieczoru po jednej lampce. W nocy przez taki plac przechodził głodny żebrak, zjadł łój, a knotem związał swój warkocz. Od tego czasu nikt już nie zwraca uwagi na trzęsawiska i dżungle...
Za chińskim Pekinem zaczęły się stawy, noszące nazwę „stawów złotych rybek“. Malecki z Wolfem stali nad temi stawami o żółtej, cuchnącej wodzie, gdzie nie rosły nawet niewybredne rzęsy wodne i tataraki, i dziwili się złotym rybkom, które mogły tu wytrzymać.
Do przyglądających się europejczyków podszedł chiński policjant z grubym bambusem w ręku. Wolf zapytał go, jak się czują w tych stawach złote rybki. Policjant wyszczerzył olbrzymie, żółte zęby i odrzekł bardzo pompatycznie:
— Przy tyranach-cesarzach woda była czysta, ludzie brali ją dla domów i złote rybki miały tu uży-