Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/156

Ta strona została przepisana.

Tien-Tan w świątyni Nieba, gdyż ta modlitwa odpowiadała życzeniom rdzennej ludności Chin i wszystkich ludów kresowych, wchodzących do Imperjum, lub bezwiednie czujących pociąg do złączenia się z nim. Najwyżsi kapłani wszelkich wyznań i kultów przysyłali do stolicy wielkich władców swoich przedstawicieli-kapłanów, czarowników, wróżbiarzy, misjonarzy i szamanów. W Pekinie można było przed wiekami zarówno, jak i obecnie, spotkać czerwonych i żółtych lamów z Tybetu, „żywych bogów“ z Mongolji i kraju Tubów, szamanów z brzegów oceanu Lodowatego i dalekiej Obi, wróżbiarzy z Wołgi, dokąd zabrnęli Kałmucy-Olety, brahmimów i bonzów z Deli i Benaresu, czarowników z Afganistanu i północnych spadków Pamiru, muedzinów — wyznawców Islamu, lekarzy z Kirgiskich stepów Bełjagag, znachorów z Ałtaju i Ałtyn-Tagu i misjonarzy wszelkich odłamów chrześcijańskiego kultu. Intrygi polityczne, tajne umowy, spiski najpotworniejsze szerzyły się tu wśród odwiecznych murów pekińskich, a wszystkie były skierowane na to, aby uzyskać łaskę potężnych, tajemniczych władców, rządzących Azją, a otoczonych mistycznym lękiem, wykorzystać ich wpływ nieograniczony, nauczyć się sztuki rządzenia i organizacji wielkiego mocarstwa, aby się zlać z niem w jeszcze bardziej mocne państwo, lub uczynić na nie nowy, a skuteczny najazd.