Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/16

Ta strona została przepisana.

szukały tajemniczego mężczyzny. Długo go nie było, aż nareszcie się zjawił. Elegancko ubrany, wytworny, spokojny w rozruchach, bliył się do hrabiny i zaczął rozmawiać po angielsku. Mówił o rzeczach zdawkowych, ale pasażerowie dostrzegli błyski w oczach kobiety, gdy wzrok zwracała na twarz swego towarzysza....
Te obserwacje zostały przerwane przez przeraźliwy, rozdzierający uszy krzyk syreny parowca. Wchodził właśnie do rzeki Wangpu, gdzie na wybrzeżu wznosiły się wspaniałe europejskie budynki i długie pomosty przystani.
W kilka minut później tłum pasażerów wszystkich klas zmieszał się w brudnych halach komory celnej, tej najbardziej demokratycznej instytucji współczesnej.
Upłynęła jeszcze godzina i hale się opróżniły. Po skończonej rewizji nawet urzędnicy odeszli. Pasażerowie z „Kobe-Maru“ odjechali do hotelów, czy do własnych will.
Duży czerwony samochód Astor-House‘u dowiózł hrabinę del Romagnoli, pana Maleckiego i złośliwego nad wyraz „Jeksy-boy‘a“ do hotelu. Służba, szacująca gości podług wyglądu bagażów, z niskiemi ukłonami odprowadzała hrabinę i jej towarzysza do dwóch apartamentów na parterze.