cy i bobów, wynalazł pług i pierwszy wprowadził zasady handlu. Z architektury ta świątynia jest bardzo podobna do ołtarza Nieba, lecz z biegiem czasu, a szczególnie przy rządzie republikańskim, wzniesiono tu nowe, zmodernizowane budynki, a nawet domki herbaciane, oraz zrobiono z tego miejsca modlitwy park publiczny, chętnie przez ludność stolicy uczęszczany. Tymczasem jeszcze przed dziesięciu laty ostatni z Tao-Cynów, noszący koronę władcy Chin, dokonał tu w pierwszy dzień wiosny tradycyjnej ceremonji. Ubrany w strój wieśniaczy z żółtego jedwabiu zaorał małe pole w otoczeniu najwyższych mandarynów, poganiających konie, rzucających ziarno i przysypujących je ziemią. Plon z tego pola bywał skrzętnie zbierany i używany przy różnych religijnych obrządkach. Po tej pracy cesarz odchodził od pługa i składał w świątyni pamiątkową tablicę na cześć Szen-Nunga.
Po zwiedzeniu tej świątyni Malecki i Wolf powrócili do hotelu, znużeni bardzo, ale ogarnięci zachwytem i poszanowaniem dla kraju, gdzie z bezczelną arogancją wznosiły się teraz gmachy europejskie i stalowe skielety telegrafu iskrowego tuż przy groźnej i ponurej Czien-Men.
Zjedli razem śniadanie, wypoczęli i wyruszyli do siedziby dawnych władców Chin.
Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/160
Ta strona została przepisana.