pan powiedział, tylko jednego, co też miało miejsce tego lata... w Japonji.
Orliczówna uważnie spojrzała na Maleckiego, który siedział zamyślony i nie zauważył tego wzroku.
— Proszę opowiadać co było dalej! — rzekł, gdy Orliczówna umilkła. — Tymczasem to wszystko dotyczy pałacu del Romagnoli. Interesują, mnie natomiast sprawy pani...
— Jest to ściśle ze mną związane! — odparła. — Hrabia nie udziela nigdy księciu Razza urlopu podczas podróży hrabiny. Siedzi za nim bacznie w Pekinie. Słowem, miłość ta ma dużo przeszkód i byłaby beznadziejną, gdyby nie nadzwyczajna, wprost genjalna pomysłowość hrabiny i potęga rzucanych przez nią pieniędzy zazdrosnego męża. Otóż, proszę pana, w parę dni po przyjeździe do Pekinu „tajemnica poliszynela“ była już w mojem posiadaniu. Jednocześnie zaczęła się dziwna polityka hrabiny. Zapoznała mnie z księciem Razza i starała się urządzać dla nas samotne pogadanki.
Malecki zmarszczył brwi i ogarnął siedzącą przed nim Halinę pogardliwym spojrzeniem. Orliczówna uśmiechnęła się.
— Niech pan się tak nie marszczy, bo nawet mamusia moja na to się nie marszczyła. Proszę cierpliwie wysłuchać do końca! Zrozumiałam naturalnie odrazu, o co chodzi. Schadzki moje z księciem łatwo
Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/169
Ta strona została przepisana.