Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/170

Ta strona została przepisana.

można było zamienić na schadzki hrabiny z księciem. A więc pozory zachowane, mąż oszukany i — wszystko wporządku! Potwierdzenie moich domysłów otrzymałam, wysłuchawszy szczegółowy raport pokojowej, która podsłuchała (a w pałacu wszyscy podsłuchują!) rozmowę zakochanej pary i ze śmiechem opowiedziała o tem wszystkim w domu. Jednak, nie chęć przysłużenia pięknej hrabinie, nie zamiar być dla niej „postillon d‘amour“ skłoniły mnie do pewnej grzeczności względem księcia Razza...
Znowu umilkła, a Malecki podniósł głowę i czekał.
— O, wcale nie to! — ciągnęła dalej. — Nieraz słyszałam, że w rozmowie z księciem i z mężem hrabina wspominała nazwisko pana...
— Moje nazwisko? — zdziwił się Malecki. — To dziwne, to bardzo dziwne!
— Tak, to było bardzo dziwne! — rzekła Orliczówna, podnosząc ramiona, jakgdyby nagle uczuła zimny powiew wiatru. — Pańskie nazwisko nie mogło być przyjemne ani dla męża, ani też dla kochanka pani del Romagnoli.
Rozmowa się urwała. Malecki zadzwonił do restauracji kazał podać kawy i owoców.
Wkrótce Orliczówna dalej snuła swoje opowiadanie.
— Zrozumiałam, że przedsiębiorcza i zepsuta kobieta coś knuje przeciwko panu i że w jej plany jest