Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/175

Ta strona została przepisana.

tania. Wyszły razem z Orliczówną, odprowadzane przez Maleckiego do hotelowego hall‘u. Powróciwszy do siebie, Malecki zamyślił się głęboko nad tem, ku czemu zmierza teraz hrabina. Że miała jakiś plan — nie wątpił, gdyż spostrzegł znane mu błyski w oczach Aury i groźną zmarszczkę pomiędzy czarnemi brwiami.
Zaczął rozmyślać nad listem hrabiny do Razza i fala gorącej krwi uderzyła mu do głowy. Czuł się upokorzonym, znieważonym do reszty. Dobrym była psychologiem ta straszna kobieta, obliczyła, zrozumiała swój wpływ na niego, lecz przeceniła swoje siły. Nie będzie narzędziem w ręku tej kobiety o instynktach zbrodniczych. Rumieniec wstydu okrył mu twarz. Burzył się na myśl, że hrabina zaplątała w nieczystą grę tę złotowłosą Polkę, walczącą o swój byt, a z takiem oddaniem stającą w jego obronie. Brzmiał mu jeszcze wesoły, dźwięczny głos Orliczówny, widział przed sobą jej bladą twarz i pałające gniewem oczy, słyszał pełne smutnej rezygnacji słowa: „Za taką cenę, być może, dojedziemy do naszej ukochanej Polski“. Przypomniał sobie tragiczne dzieje narodu, który za wszelką cenę zmierzał do ojczyzny, nie szczędząc krwi i życia, a los za to nie oszczędzał mu poniewierki i męki. Westchnął i zarumienił się.
— Tam w Polsce teraz walczą o byt wolnego kraju, a ja tu romansuję z hrabiną del Romagnoli, która