Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/187

Ta strona została przepisana.

gów miasta była wysoka wieża-pagoda o siedmiu piętrach. Wszystkie gzymsy miały girlandy z dzwonków, ciągle wydających dźwięki przy najlżejszym nawet wietrze. Chińczycy twierdzą, że pagoda jest elastyczna i chwieje się w czasie silnej burzy.
Gdy Malecki z kupcem powrócili na statek, Chińczyk, dotykając jego ręki, zawołał:
— Niech pan spojrzy, jak to miasto jest podobne do okrętu! Mur stanowi kadłub, przy bramie umieszczono nawet dwie kotwice. Pagoda zaś — to maszt tego okrętu. Była jakaś myśl w wykonaniu planu budowy Ankiangu. Jaka — tego nikt nie wie, lecz zato istnieje legenda, która twierdzi, że jeżeli na czele administracji staną ludzie o imionach związanych z żeglugą, miasto osunie się do rzeki i popłynie z prądem do oceanu. Wobec tego śród urzędników nie można tu znaleźć ludzi o imionach, naprzykład, Peng, co oznacza żagiel, lub Cziang — wiosło.
Wkrótce Ankiang — „miasto-okręt“ pozostał na miejscu, natomiast statek „Tung“ ruszył dalej. Po południu dopłynął do Kiukiangu, gdzie rzeka przecina północną część olbrzymiego jeziora „Pojang“. Podczas popasu w tym mieście, Malecki widział całe szeregi mniejszych dżonek, płynących od południa.
Towarzysz opowiedział mu, że położone na południu najbardziej konserwatywne, iście chińskie miasto Nanczang, wysyła tu olbrzymią ilość wyrobów