dolarowy. Nizko się mu ukłoniła i odrazu cała czereda zaśmiewających się dziewcząt umilkła i zaczęta oglądać banknot.
— Zabawna przygoda! — myślał Malecki. — Ale to dziwne, że kobiety, często obcujące z mężczyznami, są na całym świecie jednakowe. Spotykałem takie śród „dames soupentes“ w Paryżu, śród „midday girls“ w Londynie na Picadilly, w domkach japońskich gejsz, a teraz tu — o jakie 300 mil od najbardziej chińskiego i konserwatywnego Nanczangu!
Przemknęły przed nim postacie hrabiny del Romagnoli i Orliczówny, podniósł ramiona i uśmiechnął się. Jednak wspomnienie o Orliczównie wzbudziło w nim inne jeszcze myśli i jakieś przeczucia niepokojące.
— Co się z nią dzieje? Jak się ułożyły jej sprawy? — myślał, a później zaczął wyrzucać sobie, że pozostawił tę taką swojską dziewczynę w rękach Aury, o instyktach zbrodniczych i mściwych; przypominał sobie błyski nieuchwytne w pięknych oczach Aury i niepokoił się coraz bardziej. Oderwał go od tych myśli Du-Saj, który nagadał się z kupcem, siedzącym przy sąsiednim stoliku, wypalił kilka fajek i oznajmił, że pora na spoczynek, gdyż jutro muszą ruszyć dalej.
Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/193
Ta strona została przepisana.