Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/195

Ta strona została przepisana.

ny do cesarskiego dworu! — zawołał z zachwytem młody kupiec. — Teraz lada urzędnik spija ten specjał, a więc trudno o niego obecnie w Pekinie lub Szanchaju.
Westchnął i zamyślił się.
— Znowu wina rewolucji? — spytał z uśmiechem Malecki.
Chińczyk tylko podniósł ramiona.
— W Wuczangu rewolucja zniszczyła wrzody na szyjach gubernatorów a w Joczou dała pospólstwu „zielony liść“: Trudno wszystkim dogodzić!
Du-Saj śmiał się na głos, Chińczycy wtórowali mu.
Tegoż wieczora stanęli w Czangszi. Byli zmuszeni spędzić tu około doby, gdyż należało zaopatrzyć się w papiery na przejście granicy południowych Chin. Ponieważ około tej sprawy kręcili się Chińczycy, Malecki użył tego czasu na zwiedzenie stolicy prowincji Hunań, gdzie najdłużej opierano się europejczykom, żądającym założenia tu swoich misji i składów handlowych. Ludność miejscowa przechowuje z wielkim rygorem stare tradycje i jest bardzo zimno lub nawet wrogo do białej rasy usposobiona. Stąd właśnie najpierw rzucono hasła walki z „białemi szatanami“ i podniesiono powstanie „wielkiej pięści“ czyli bokserów, które z zawrotną szybkością opanowało całe