Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/202

Ta strona została przepisana.

mi, rybami, grzybami, miodem i migdałami. Każda poszczególna odmiana ryżu stnowiła osobną potrawę. Na stole zjawił się makaron z ryżu, placki i różne zupy z ryżu. Na ostatku wniesiono olbrzymią wazę napełnioną białym, jak śnieg ryżem, rozpadającym się na oddzielne ziarnka.
Był to sygnał końca obiadu. Natychmiast wniesiono tacę z małemi imbryczkami, napełnionemi aromatyczną herbatą — czarną, zieloną, kwiatową i mieszaną, a do niej różne konfitury, powidła, suszone owoce, miód, brunatny cukier trzcinowy i cegiełki szybko rozpuszczającego się cukru zwykłego. Milczący przedtem Chińczycy zaczęli rozmowę i zapalili swoje zabawne, wystarczające tylko na jedno, najwyżej na dwa pociągnięcia fajki, w zasadzie podobne do tureckiego „kaljanu“.
Malecki zauważył, że chińczycy upijali się herbatą, tak samo jak europejczycy upijają się winem. Pili po 20—30 małych filiżanek nadzwyczaj mocnej, działającej na mózg i serce herbaty. Jedni wpadali w stan silnego podniecenia, drudzy odczuwali zupełny zanik sił, znużenie i prawie zasypiali.
Uczta trwała bardzo długo. Gdy powracali do domu, niektórzy z Chińczyków trochę się zataczali. Malecki przypisywał to działaniu herbaty, lecz w hotelu Du-Saj, swoim zwyczajem, śmiejąc się szyderczo, rzekł: