Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/210

Ta strona została przepisana.

nie miałaby z czasem stanąć do szeregów białych konkurentów na terenie chińskim?
Jakiś głos wewnętrzny jednak podszeptywać zaczynał:
— A cóż się stanie z Haliną? Może jest w niebezpieczeństwie i biedzie?
Postanowił więc nie śpieszyć się i grutownie poznać Chiny. Tegoż dnia zwiedził Kanton, zaczynając od środka, gdzie się mieściły gmachy rządowe i głównie zabytki przeszłości, a więc Pagodę kwiatów, gdzie jeszcze niedawno kobiety i dziewczęta składały romantyczne ofiary z kwiatów, zupełnie podług tego samego rytuału, jaki był ustalony na Cyprei, poświęconej Wenus-Afrodycie; pozostały po Arabach minaret, gdzie jest zazdrośnie przechowany stary, niczem nie zepsuty Islam; świątynie trzech wielkich Buddhów. Posągi te nosiły cechy etnograficzno-religijne, gdyż Malecki poznał śród nich Buddhę lamaistów, Buddhę z kultu buddyzmu indyjskiego oraz Buddhę o cechach sjamskich, zbliżonych do japońskiej sztuki rzeźbiarstwa religijnego.
Długo stał Malecki z przewodnikiem przy wielkim „dzwonie klęski“. Odlany z brozu, ozdobiony wypukłemi rysunkami i heroglifami, dzwon ten wydawał swój smętny głos tylko w chwilach klęsk narodowych. Podług legendy wisiał niegdyś na szczycie wysokiej wieży, skąd strzeżono miasto od strony