Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/221

Ta strona została przepisana.

z włosów sztuczny kwiatek, przypięła go do klapy jego tużurka. Było to oznaką, że gość jest obsługiwany przez właścicielkę kwiatka.
Malecki zażądał herbaty. Mała „Si-fe“ znikła i po chwili powróciła z tacą, zastawioną różnej wielkości imbryczkami, misternemi pudełkami z herbatą, jakiemiś słoikami i jedną drobną nie większą od kieliszka do likieru filiżanką z cienkiej, jak bibułka, porcelany. Zaczęła się długa i zawiła ceremonja przyrządzania najlepszej mieszaniny różnych gatunków herbaty, opłókiwanie i zaparzanie, dodawanie wyszukanych specjałów w rodzaju wanilji, skórki aromatycznych pomarańcz, ekstraktu z pestek brzoskwiń. Trwało to dość długo, ale przez ten czas Chinka bawiła gościa wesołą rozmową, śmiejąc się srebrzystym śmiechem i coś dyskretnie pośpiewując. Po długich zachodach Malecki dostał nareszcie filiżankę herbaty, istotnie doskonałej. „Si-fe“ wybiegła i przyniosła małą karafkę dziwnego kształtu z dwoma kieliszkami, przypominającemi kwiaty na długich i cienkich łodygach. Napełniła kieliszki złocistym płynem i zaczęła pić sama, trzymając dziwaczne naczyńko cienkiemi, długiemi palcami wypieszczonych rąk, ozdobionych bransoletami z chryzoprazów, nefrytu i kości słoniowej. Palce były zakończone odpolerowanemi i na szkarłatny kolor wymalowanemi paznokciami, tak długiemi, że nieza-