bywających, pochowają się. Najlepiej będzie, jeżeli pan zwiedzi osadę trędowatych na lądzie, tuż przy cmentarzu. Tam się pan napatrzy na te poczwary! A chytry to naród! Wynaleźli sobie popłatne zajęcie. Szukają i wyławiają topielców i za wysoki okup wydają krewnym. Gdy nikt topielca nie poszukuje, obdzierają go z ubrania, a samego krają na kawałki i rozrzucają na brzegu. Serce i wątrobę pozostawiają i sprzedają niektórym lekarzom. W czasie głodu, nawiedzającego kraj, trędowaci zawsze zjadają topielców. Dlatego czujemy dla nich pogardę. Potwory!
Mówiąc to, policjant zamaszyście splunął i zaczął energiczniej wiosłować.
Około drugiej po północy powrócili do przystani na Szaminie. Malecki dał suty napiwek policjantowi i udał się do swego hotelu.
Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/228
Ta strona została przepisana.