Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/233

Ta strona została przepisana.

znaczny, i z tego wyżywia się cała osada. Poza tem okradają nieraz bogate groby, za co nie są karani, gdyż Chińczycy są przekonani, że za krzywdę uczynioną trędowatemu zły duch zarazy rzuci ją na krzywdziciela.
Trzecie jeszcze przedsiębiorstwo przynosi dobre zyski kolonji trędowatych potworów. Wiedząc o pogardzie dla siebie społeczeństwa i czując ją na każdym kroku, trędowaci odrzucili wszelkie przepisy moralności społecznej, uważając siebie za nawiedzonych przez złych duchów, za ludzi, jakgdyby innej wrogiej dla reszty ludności rasy, i nie liczą się z nikim i z niczem, walcząc o swoją wolność i byt. Pogardą odpowiadają na pogardę, zemstą i nienawiścią odpłacają za swoje życie wyrzutków społeczeństwa. Malecki przypomniał sobie opowiadanie kapitana angielskiego statku, gdy płynął z Europy do Japonji. Anglik nie pozwalał zbliżać się do swego okrętu w żadnym azjatyckim porcie żebrakom, którzy zwykle podpływali do parowców małemi łódkami i wyciągali do pasażerów długie bambusowe tyki z uwiązanemi doń workami.
— To — trędowaci! — mówił do Maleckiego. — A te poczwary przez zemstę dla zdrowych, pokrywają zwykle swoją zaraźliwą śliną worki, aby szerzyć zarazę!
Mściwość i niemoralność wyklętej osady powoła-