Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/236

Ta strona została przepisana.

Trędowaci wezmą za te dwie głowy sowity okup! Może już nawet wzięli i teraz bronią ciał przed psami. A tych dziesięciu biedaków, co nie mają nikogo, ktoby mógł o nich upomnieć się, będą również wyeksploatowani przez trędowatych. Wypatroszą ich jak wieprze, wnętrzności ich sprzedadzą lekarzom, lub nawet zjedzą.
— To straszne! — szepnął przerażony Malecki, Chińczycy jednak obojętnie przyglądali się trupom. Kupiec, który posłyszał szept Maleckiego, rzekł:
— Teraz już lepiej, bo rewolucja przyniosła ze sobą postęp! Ścinają głowy zbrodniarzom, lecz nie torturują ich przed śmiercią, przynajmniej tu, w południowej rzeczypospolitej. Przed kilku laty przy wielkiem zgromadzeniu ciekawych odbywały się tortury. Ze skazanego zdzierano skrawek po skrawku skórę, wycinano wnętrzności i zmieniano go w kawał krwawego mięsa, które długo jeszcze drgało. Te czynności katów najczęściej spełniali trędowaci, otrzymując za to ubranie i serce skazańca.
Malecki już nie mógł słuchać więcej i prawie biegł w stronę „miasta umarłych“ z ponuremi krukami na żałobnych grobach cmentarza i przeklinał policjanta za jego radę zwiedzenia okolic „gór białych obłoków“, tego tak poetycznego miejsca, do którego droga prowadziła przez cmentarz z wyzyskiwa-