Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Po chwili Malecki całował w eleganckim ukłonie rękę w czarnej rękawiczce i mówił:
— Pułkownik opowiadał mi o celu wizyty pani u mnie. Muszę ją bawić, aby się nie nudziła w stolicy Mikada. Będę szczęśliwy, jeżeli hrabina nie zawiedzie się na mnie. Tymczasem proszę być panią domu i mojej osoby. Kawy, herbaty, likieru?
— Nic! — odparła hrabina, przyglądając się mu bacznie i biorąc cukierek z wazy. — Chcę, aby pan oprowadził mnie po mieszkaniu. Czy to możebne w pańskiej garsonierze?
— Ależ bardzo proszę, jeżeli to sprawi pani przyjemność! — zawołał Malecki i, wydawszy rozkaz, aby zapalono wszędzie światła, zwrócił się do zebranych.
— Hrabina, panowie, nigdy nie była w moim domu i chce go obejrzeć. Pozostawiam panów na chwilę samych.
Malecki wprowadził hrabinę i włoskiego pułkownika do sąsiedniego pokoju, gdzie na prześlicznych stolikach, szafkach i półkach z czarnej i czerwonej laki, ozdobionej inkrustacją z perłowej masy, kości słoniowej i chryzopasów, stały artystycznie rzeźbione posążki bogini Kwan-Non, starca Chote i Buddhy-Dajbutcu; wazy z bronzu i kamienia, porcelana japońska różnych epok historycznych. Na ścianach tego pokoju wisiały stare i współczesne jedwabne makaty japońskie, obrazy starych malarzy, płaskorzeź-