żąc rządowi aresztem. Wrażliwi na wszelkie zamieszki polityczne kulisi, oraz ukrywający się wśród nich chunchuzi przebiegali ulice, jak wypuszczone z klatek dzikie zwierzęta, i upatrywali dla siebie zdobycz na wypadek rozruchów.
W tym burzliwym czasie hrabina del Romagnoli leżała na białej sofie, podczas gdy zręczna francuska garderobiana starannie odrabiała jej rubinowe paznogcie. Hrabina była milcząca i w głębokiej zadumie marszczyła czoło. Wyrwała dłoń z rąk Francuski i ostrym tonem rozkazała:
— Zawołać do mnie pannę Orliczównę!
Po chwili weszła Halina. Aura spojrzała na nią przenikliwie i badawczo.
— Dziś po śniadaniu czytać nie będziemy! — rzekła. — Proszę, aby pani nie wchodziła dziś do mego buduaru. Będę zajęta ważną sprawą. Niech pani czeka, aż jej poproszę.
— Słucham pani! — odezwała się Orliczówna i, zabrawszy ze sobą książkę, wyszła.
Od pewnego czasu zauważyła zmianę w stosunku hrabiny do siebie. Objaśniła to sobie przykrem zajściem z księciem Razza, lecz wrogie usposobienie pięknej pani rosło. Pewnego razu Aura wysłała ją po sprawunki wraz z matką, a gdy Halina powróciła, jedna ze służących przerażonym głosem opowiedziała jej, że widocznie hrabinie coś skradziono, gdyż
Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/247
Ta strona została przepisana.